reklama
kategoria: Inne
8 grudzień 2022

Nie myślę o rezygnacji, decyzja należy do prezesa Kuleszy

zdjęcie: Nie myślę o rezygnacji, decyzja należy do prezesa Kuleszy / fot. PAP
fot. PAP
Czesław Michniewicz podkreślił, że nie rozważa rezygnacji z funkcji selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski i zapewnił, że nie ma żadnego konfliktu między nim a prezesem PZPN Cezarym Kuleszą.
REKLAMA

"Co zrobi prezes Kulesza to nikt z nas nie wie, łącznie ze mną, ale na pewno nie jestem w żadnym konflikcie z prezesem. To kolejna manipulacja i nieprawda. Cały czas byłem i jestem z nim w kontakcie, rozmawialiśmy już po powrocie do Polski, na miejscu też spotykaliśmy się wiele razy" - powiedział Michniewicz na antenie Radia Zet i dodał, że szef związku cały czas mu pomaga i go wspiera.

"Do 31 grudnia jestem pracownikiem PZPN, a co będzie później zdecyduje prezes Kulesza" - przekazał.

Zaprzeczył, że w jego kontrakcie jest zapis, że decyzja o przedłużeniu umowy musi zapaść w ciągu siedmiu dni po mundialu.

"Nie wywieram żadnej presji, na pewno się spotkamy, jeszcze raz wszystko przeanalizujemy" - dodał.

Przypomniał, że wykonał wszystkie zadania, jakie przed nim postawiono, czyli najpierw awans do mundialu, a później wyjście z grupy w Katarze.

"Być może ktoś by chciał, żebyśmy się pokłócili, ale tak nie jest. Nie pojawiła się we mnie myśl o rezygnacji, bo ja wykonuję swoje zadania. Oczywiście, że zawsze może być lepiej, czy pod względem punktowym, stylu gry, ale jak się popatrzy, jak ta reprezentacja się tworzy, z jakich zawodników, to ta reprezentacja może bardzo fajnie funkcjonować" - ocenił.

Zaprzeczył też jakoby nie wykonał polecenia Kuleszy, by żony czy najbliżsi piłkarzy nie mieszkali w tym samym hotelu, co kadrowicze.

"Nic takiego nie było, to kolejna nieprawda. 40 km od naszego hotelu działacze PZPN i sponsorzy mieszkali w oddzielnym hotelu. Tam mieszkała m.in. żona Kamila Glika czy rodzina Matty'ego Casha. W niedzielę po meczu z Arabią Saudyjską zorganizowaliśmy kolację dla wszystkich rodzin piłkarzy, znajomych, wszystkich, którzy im kibicują. Zjedliśmy kolację, ja powiedziałem kilka słów do wszystkich i to było jedyne spotkanie z rodzinami. Żadnej sprawy mieszkania rodzin w naszym hotelu nie było" - tłumaczył.

Bronił też obranej taktyki na poszczególne spotkania na mundialu.

"Może kiedyś wszyscy zobaczą, jak naprawdę chcieliśmy grać, a jak to wyglądało na boisku, ale teraz nie jest na to czas, bo mogłoby to być źle odebrane" - wspomniał.

Podkreślił, że pierwszy mecz - w tym przypadku z Meksykiem - determinuje cały turniej. "Wiedzieliśmy, że jak go nie przegramy, to do ostatniego meczu liczysz się w walce o awans. My nie wyszliśmy z grupy przez 36 lat, więc my nie byliśmy faworytem. Nasza taktyka była taka, żeby się zabezpieczyć, żeby nasza gra była stabilna w defensywie, ale też wykorzystywać swoje szanse" - poinformował i powiedział, że gdyby Robert Lewandowski wykorzystał rzut karny, to mogłoby się skończyć 2:0, jak w marcowym barażu ze Szwecją, bo to były podobne spotkania.

W powszechnej opinii gra biało-czerwonych najlepiej wyglądała w przegranym meczu z Francją, po którym odpadli z turnieju.

"W meczu grupowym z Argentyną (0:2) czuć było, że on decyduje o wielu rzeczach. Cały czas wszystko było na krawędzi. Z punktu widzenia psychologicznego to był bardzo trudny mecz, piłkarze byli zagubieni, ale to była sytuacja ekstremalna, m.in. za sprawą tej psychozy, że przez 36 lat nie wyszliśmy z grupy. Nieprzypadkowo Lewandowski płakał po bramce z Arabią Saudyjską. A z Francją czy z kimkolwiek byśmy wtedy zagrali, wiedzieliśmy, że będzie inaczej, że zagramy swobodniej. Często na boisku decyduje głowa, psychika zabija dynamikę i dlatego także mecz z Argentyną wyglądał tak, a nie inaczej. Dla nas to wszystko było nowe" - podkreślił.

Michniewicz przyznał, że wsiadając w poniedziałek do samolotu w Katarze czuł ulgę, że spełniły się "może nie jakieś górnolotne", ale marzenia o wyjściu z grupy.

"Wiedzieliśmy też jednak, że po wyjściu z grupy możemy trafić na silnego rywala i możemy z nim powalczyć, co też się potwierdziło. Żałowałem, że nie udało się strzelić bramki na 1:0 z Francją, bo to też było możliwe, a wtedy mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. A gdy już wylądowaliśmy, okazało się, że problemów zaczęło przybywać i dziś mało się rozmawia o naszym wyniku sportowym, który był dobry, bo zrobiliśmy coś, co się nie udawało przez 36 lat, i co dało nam olbrzymią satysfakcję, choć może nie jest to wynik ponad stan czy na poziomie drużyn trenera Górskiego i Piechniczka" - mówił.

Jak zapewnił, nie ma też żadnego konfliktu między nim czy liderami drużyny, jak Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński.

"We wtorek nawet Robert do mnie zadzwonił, a nie musiał, bo jest na wakacjach i mówi: +trenerze, nie wiem skąd ten problem+. Mówił też, że media zawsze z czegoś będą robić problem" - dodał.

Trener odniósł się również do tematu premii, jakie drużyna rzekomo miała obiecane od premiera Mateusza Morawieckiego za wyjście z grupy, oraz do rozbieżności, jakie rzekomo powstały w drużynie w kwestii ich podziału.

Zaczął od opisu przebiegu spotkania z szefem rządu. "To było spotkanie w dniu wylotu do Kataru. Spotkaliśmy się na obiedzie, premier rozmawiał z całą naszą delegacją, która wylatywała do Kataru, a to było 65 osób, mówię tylko o ekipie, która była przy reprezentacji. To była taka luźna rozmowa, pan premier przemieszczał się po sali i przy każdym stoliku z kimś rozmawiał. Żartów było dużo. Przy niektórych stolikach pytali, w jakiej ewentualnie walucie (będzie premia - PAP), bo my zarabiamy w euro, a ktoś mówił, że jeszcze w czymś innym i to była taka luźna, niewiążąca rozmowa" - relacjonował.

Jego zdaniem najważniejsze słowa, jakie premier wypowiedział padły tuż przed pamiątkową fotografią.

"Pan premier powiedział, że jeśli osiągniemy wyjście z grupy, co po 36 latach można będzie uznać za mały sukces, to on pomyśli nad premią. Obiecał też, że jeśli wyjdziemy z grupy i jeśli czas i obowiązki mu pozwolą, to postara się przylecieć do nas na kolejny mecz, już w fazie pucharowej. Wtedy będzie czas, żeby uściślić ewentualnie, co premier miał na myśli odnośnie premii. Okazuje się, że premier do nas nie doleciał, składał gratulacje po każdym meczu, które ja przekazywałem drużynie" - kontynuował.

"Byliśmy w Katarze prawie 20 dni, na temat premii, ewentualnej premii od premiera, bo tak o tym zawsze mówiliśmy, rozmawialiśmy może pięć minut. Rozmawiałem 3-4 minuty z Robertem Lewandowskim przed odprawą, porozmawialiśmy ogólnie o temacie. Nie było między nami różnicy zdań, ale mówiłem od początku, żeby ewentualna premia, nikt nie mówił o kwotach, była dla tych wszystkich pracowników, całego sztabu, w sumie 65 osób, którzy cały czas byli z nami i nam pomagali. Później była odprawa, zostaliśmy jeszcze pięć minut po niej, żeby ten temat zamknąć, mówiłem, że wy macie swoją propozycję, ale i tak o wszystkim ewentualnie będzie decydować pan premier. Zamknęliśmy temat w pięć minut, żadnych kłótni, skoncentrowaliśmy się na tym, co najważniejsze, atmosfera dalej była fantastyczna" - zaznaczył i dodał, że ani on, ani jego najbliższy współpracownik Kamil Potrykus nie chcieli w tej nagrodzie partycypować.

Po dyskusji, jaka przewinęła się na ten temat w mediach, premier Morawiecki we wtorek oświadczył, że nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy, a nagradzanie za wyniki na najbardziej prestiżowych turniejach jest ważnym elementem całości systemu i zarazem rolą PZPN oraz głównych sponsorów. Wcześniej rzecznik rządu Piotr Müller powiedział, że premier rozmawiał z prezesem PZPN oraz trenerem reprezentacji o funduszu na szkolenia czy rozwój infrastruktury; warunkiem był awans z grupy na MŚ.

"Ja i wszyscy reprezentanci, niezależnie gdzie grają, nie jechaliśmy tam dla pieniędzy, jechaliśmy, żeby zagrać na mistrzostwach świata, żeby spełnić swoje marzenia. My tam nie rozmawialiśmy o pieniądzach, a temat później pojawił się w formie żartów. To nie jest tak, że my nie spaliśmy po nocach, nie myśleliśmy o meczu z Francją, a zajmowaliśmy się premiami. Tematów zastępczych jest więcej i nie chcę, by one zdominowały dyskusję o naszym występie, dlatego chcę pewne rzeczy sprostować" - podsumował Michniewicz.

Polscy piłkarze udział w MŚ w Katarze zakończyli w niedzielę po porażce 1:3 z Francją w 1/8 finału. Wcześniej wyszli z grupy, co udało się biało-czerwonym po raz pierwszy od 1986 roku.(PAP)

pp/ co/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Gorlice
9.8°C
wschód słońca: 06:23
zachód słońca: 16:14
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Gorlicach

kiedy
2024-11-25 19:00
miejsce
Dark Pub, Gorlice, Wąska 11
wstęp biletowany
kiedy
2025-02-22 18:00
miejsce
Kino Farys, Biecz, ul. Kazimierza...
wstęp biletowany