Posiedzenie sztabu kryzysowego w związku z sytuacją w Trzebini
O zwołaniu sztabu kryzysowego poinformowało biuro wojewody. "W posiedzeniu oprócz przedstawicieli urzędu wojewódzkiego wezmą udział przedstawiciele samorządu Trzebini, Spółki Restrukturyzacji Kopalń, straży pożarnej, Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie" - powiedziała PAP rzeczniczka wojewody małopolskiego Joanna Paździo.
Biuro wojewody w komunikacie dla mediów podkreśliło, że "do tej pory Wojewodzie Małopolskiemu nie zostały przedstawione pełne wyniki badań gruntu w Trzebini. Informacje przedłożone przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń wskazują, że badania uzupełniające są w toku, a ich wyniki będą znane najpewniej w lutym".
Jak zaznaczyło biuro wojewody, "żaden sygnał o potrzebie ewentualnej ewakuacji mieszkańców, czy przesłankach do takich kroków, nie został zgłoszony do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego".
Prof. Marek Cała ocenił w rozmowie z Radiem RMF, że część mieszkańców małopolskiej Trzebini powinna zostać ewakuowana ze swoich domów, bo zagrożenie zapadliskami jest bardzo poważne. Profesor, dziekan Wydział Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie powiedział też, że na podstawie wstępnej inwentaryzacji terenów powinny być chociaż wygrodzone tereny najbardziej zagrożone.
O serii zapadlisk stało się głośno we wrześniu 2022, kiedy dziura powstała na terenie parafialnego cmentarza i wchłonęła ok. 50 grobów. Wcześniej, od sierpnia 2021, w Trzebini ziemia zapadała się co najmniej 10 razy.
Władze i mieszkańcy Trzebini czekają na wyniki badań terenu, które mają być znane 15 lutego. "Te wyniki będą kamieniem milowym w rozwiązaniu sprawy zapadlisk, powstających na terenie naszej gminy. Rozwiązanie problemów nie nastąpi jednak z dnia na dzień" powiedział w sobotę PAP burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk.
Zapadliska powstające w Trzebini to szkody pogórnicze spowodowane przez dawną kopalnię węgla kamiennego "Siersza" działającą w tym mieście od połowy XIX wieku. W latach 1999-2001 kopalnia zakończyła działalność. Na początku eksploatacja prowadzona była płytko, na głębokości 20-25 metrów. Potem podziemne chodniki schodziły coraz niżej. Likwidatorzy zakładali, że pozostałe po eksploatacji pustki wypełni woda. Z biegiem czasu woda zaczęła podchodzić coraz bliżej powierzchni ziemi. (PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ akub/